Tunis / Kartagina / Sidi Bou Said

Ostatnim moim celem w Tunezji było zobaczenie stolicy państwa. Zanim to jednak nastąpiło po drodze zwiedziłem dwa inne miasta. Wycieczkę standardowo zarezerwowałem wraz z rodziną przez nasze biuro podróży. Po świetnej zorganizowanej podróży z przewodnikiem przez kraj, myślałem, że kolejna wycieczka z tym biurem będzie równie udana. Wczesnym rankiem o godzinie 6:30 przyjechał po nas pełen ludzi autobus. No cóż, tym razem wycieczka nie była już tak kameralna jak ostatnio. Naszym przewodnikiem był również Tunezyjczyk, który niekoniecznie mówił dobrze w języku polskim. Nie zmienia to jednak faktu, że jestem pełen podziwu dla jego osoby, gdyż bardzo doceniam to jak inni potrafią mówić w kilku językach. Niemniej jednak, ten pan po prostu nie był dobrym przewodnikiem. Strasznie ograniczał nam czas wolny, dla przykładu w Sidi Bou Said nie mieliśmy żadnego czasu wolnego dla siebie. Wracając jednak do tematu. Pierwszym naszym przystankiem była Kartagina. Starożytne miasto-państwo założone w IX w.p.n.e., które zostało wpisane na światową listę dziedzictwa UNESCO w 1979 roku. Moją największą uwagę skupiły starożytne ruiny Term Antonina oraz ich kolosalne rozmiary! Co ciekawe, pomiędzy tymi ruinami była rozstawiona scena wraz z siedziskami dla publiczności oraz informacje na temat tego, że odbywają się tutaj cyklicznie jakieś wydarzenia muzyczne. Świetna sprawa i sugestia dla was, żeby sprawdzić, kiedy dokładnie się one odbywają – a nóż, może warto zaplanować podróż tak, aby uczestniczyć w jednym z tych eventów! ? Nieopodal Kartaginy znajduje się malowniczo położona miejscowość Sidi Bou Said, która jest położona nad Zatoką Tuniską. Obie te miejscowości zlokalizowane są 20 km od stolicy Tunezji. W obrębie tego miejsca, znajdują się bielone domy z przepiękną niebieską ornamentyką. Będąc tam, zamarłem z wrażenia, coś pięknego! Kontrast jaki tworzyła ta zabudowa z lazurowym odcieniem morza zapierał dech w piersiach. Obiekty swoim wyglądem przypominają greckie Santorini. Zdecydowanie, był to punkt kulminacyjny tego dnia. Niestety przewodnik nie bardzo dał nam się nacieszyć tą miejscowością i 3/4 naszego czasu spędziliśmy w muzeum Dar El Annabi…
Ostatnim punktem wycieczki była stolica kraju – Tunis. Mająca dla mnie szczególne znaczenie, gdyż była dla mnie miejscem wyjściowym planowania podróży do Tunezji. To już 12 stolica jaką miałem okazję zobaczyć i niestety stolica, która mnie rozczarowała. Nie dlatego, że była nieciekawa. Dlatego, że nasz przewodnik nie pokazał nam nic w niej. Wysiedliśmy w centrum miasta przy katolickiej katedrze św. Wincentego à Paulo, która jest zlokalizowana przy osi kompozycyjnej, zwieńczonej tunezyjską odpowiedzią na brytyjskiego Big Ben’a. Następnie, wręcz biegiem ruszyliśmy z przewodnikiem na medynę, w której można było kupić wszystko i nic. Dobiegając do serca starej dzielnicy arabskiego miasta, w centrum której znajdował się meczet Djama Az-Zajitun, otrzymaliśmy 30 minut na zwiedzenie kolejnego zabytku, wpisanego w 1979 rok na światową listę dziedzictwa UNESCO. Postanowiłem się oddzielić od grupy i zwiedzić cokolwiek na swoją rękę. Nie zawędrowałem jednak za daleko, gdyż znowu czułem się niezbyt komfortowo, spacerując z aparatem w totalnie obcym mi miejscu. Samotnie udało mi się dotrzeć do budynku ministerstwa spraw religijnych. Na szczęście, ten budynek zrekompensował mi chociaż trochę wycieczkę po Tunisie.